sobota, 4 października 2014

[Lambicznie] Smak piwa w piwie

Zdarzyło się już i tutaj na blogu i w rozmowach prywatnych, że zadano mi pytanie, po co piję piwo, a dokładniej: pijesz piwo po to, żeby poczuć smak piwa, czy jakieś banany/pomarańcze/cokolwiek?


Jako, że sprawa mnie odrobinę irytuje, dzisiaj wypowiem się nieco na ten temat.

Żródło: Wikimedia Commons

O co mi chodzi z tym smakiem piwa w piwie? No, głównie o to, że gdy siedzę sobie w towarzystwie i rozmowa schodzi na tematy piwa, zaczyna się dyskusja typu Ja pijam piwo koncernowe X, bo jest o niebo lepsze niż piwo koncernowe Y (które na dodatek często są produkowane przez ten sam koncern i wręcz wypływają z tej samej kadzi). A twoim zdaniem, które z nich jest lepsze?
Ja stojąc przed takim pytaniem odpowiadam: wszystko jedno, bo różnica między jednym a drugim jest dla mnie znikoma, jeśli by nie rzec żadna. No to wtedy słyszę zarzut, że co ze mnie za amator piwa, skoro nie potrafię odróżnić jednego od drugiego. Wtedy wyjaśniam, że owszem, kupuję od czasu do czasu różne piwa, degustuję je i czerpię z tego przyjemność, bo one oferują mi coś więcej niż zwykłe, płaskie w smaku, jasne lagery i tłumaczę, że lubię dany gatunek piwa, bo czuć w nim nuty bananowe, a inny na przykład ma dużą różnorodność chmielu, co w efekcie daje aromat cytrusów. I wtedy pada sławne pytanie: to ty, kurde, pijesz piwo, żeby czuć smak piwa czy banany? I właśnie...
Niektórzy najwidoczniej patrzą na niektóre sprawy przez pryzmat logiki Mieczysława Czechowicza z filmu Poszukiwany, poszukiwana i starają się przełożyć schemat zawartości cukru w cukrze na inne rzeczy...

Przykro mi, ale nie mieszkamy już za żelazną kurtyną i jest przyjęte do ogólnej wiadomości, że istnieje wybór i wiele opcji. I należy pamiętać, że żadna z rzeczy, spośród których mamy wybór nie jest tą jedyną, właściwą. Tak samo nie ma jedynego, właściwego stylu piwa, który to definiuje, jak każde jedno piwo ma smakować.
Jedyną taką najbardziej trafiającą do wyobraźni analogią na ten temat jest ser: nie ma jednego właściwego gatunku sera. W Polsce najbardziej przyjęły się sery o mało intensywnym smaku i zapachu, jak np. gouda i większość ludzi kupuje goudę, jednak nie robi dla mnie większej różnicy wybór między goudą z Hochlanda czy goudą z Mlekovity (nazwy firm wybrane przypadkowo), bo to jest ten sam gatunek sera i nie będzie wielkich różnic w smaku między jednym a drugim.
Tak samo jest z piwem. Najbardziej rozpowszechnionym wśród społeczeństwa stylem piwa jest odfermentowany, jasny lager, ale to nie jest jedyny, właściwy styl i nie definiuje on normy smaku piwa, bo continental lager z założenia ma być piwem lekkim, o niskiej goryczy i często też niskim ekstrakcie, czyli mówiąc ogólnie: prawie bezsmakowym. Oczywiście zależnie od ilości i proporcji składników i różnicach w sposobie warzenia, jeden lager może smakować inaczej od innego lagera, jednak jeśli oba nie posiadają wyczuwalnych wad w smaku, to różnica między nimi jest nieznaczna.
Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to teraz idźmy dalej: istnieje wiele stylów piwa i nadal są tworzone nowe (aktualnie pionierami w tej dziedzinie są Amerykanie, którzy – wbrew stereotypom – produkują najlepsze piwa na świecie) i te style drastycznie się różnią smakiem i aromatem. Są piwa kwaśne, jak witbier czy lambic, są piwa gorzkie z nutami palonych słodów jak portery bałtyckie, etc. I teraz, zależnie od stylu piwa, dobory gatunku słodów, chmielu czy drożdży, otrzymuje się różne aromaty typowe dla danego stylu. Tak na przykład style amerykańskie jak American IPA czy Imperial IPA, które charakteryzują się szerokim bukietem różnych gatunków chmielu, w smaku mają nuty cytrusowe, pochodzące właśnie od chmielu. Hefe-weizeny mają aromaty bananowe pochodzące od drożdży itd. ale to wcale nie sprawia, że one nie smakują jak piwo, bo tam nadal czuć słody, chmiel i drożdże, jak w każdym piwie (ba, do piwa wcale nie musi być dodany chmiel, bo jest on jedynie przyprawą, ale to temat na kiedy indziej), tyle że ich połączenie i sposób warzenia dają różne efekty i odczucia sensoryczne. I o ile są gatunki, które dają duże pole do popisu ze względu na różne możliwości doboru składników, to jasne odfermentowane lagery mają dość typowy sposób warzenia i nie dają dużej możliwości odstępstw, dlatego dla mnie różnica między jasnym Tyskim a jasnym żywcem jest taka, jak między goudą z Hochlanda a goudą z Mlekovity – nieznaczna, ja od piwa oczekuję czegoś więcej niż odrobina słodowości, lekka gorycz i alkohol. Piwo ma zaskakiwać, ma pobudzać zmysły, czy to smaku, czy zapachu, czy nawet wzroku (bo piwo też ma jakiś wygląd: różny stopień mętności, kolor, intensywność piany...), dlatego dla mnie szkoda czasu na picie ciągle tego samego stylu piwa i dywagowanie nad tym czy jeden koncerniak jest lepszy od drugiego. Oczywiście, jestem biednym studentem, nie śpię na kasie i w towarzystwie nie pijam wymyślnych piw, tylko biorę jakiegoś koncernowego lagera, bo wtedy nie piję po to, by smakować, tylko na dobrą sprawę dostarczyć alkohol do organizmu, a nie zależy akurat nikomu na spożyciu dużej jego ilości. Nie stoję jednak nad półką i nie zastanawiam się, który będzie lepszy, tylko biorę pierwszy z brzegu (jako, że teraz mieszkam w Szczecinie, to biorę Bosmana, bo wypada).

Reasumując: dobre piwo może mieć różny smak i aromat i jego smak nadal będzie smakiem piwa, tak samo jak kiełbasa i polędwica mają smak mięsa.
Wiele osób pewnie i tak nie dotarła do tego momentu, bo komu by się chciało czytać tyle tekstu (tl;dr), ale mam nadzieję, że jeśli ktoś się zapoznał z tym wpisem, to ma teraz nieco bogatszy światopogląd na kwestię picia piwa i wyboru między jednym a drugim.
Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do konsumpcji, oczywiście kulturalnej :)


PS Tytuł serii był inspirowany [1000 IBU] Tomasza Kopyry: http://blog.kopyra.com/index.php/category/publicystyka/1000-ibu/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz