piątek, 11 kwietnia 2014

Degustujemy: Pszeniczniak i Grand Imperial Porter z browaru Amber

Cóż, być może jeszcze o tym nie wiecie, ale ostatnio upatrzyłem sobie nowy 'nałóg' :) Mianowicie chodzi o picie piwa. Ale nie mam tutaj na myśli picia dużej ilości koncerniaków, byle by sponiewierało. Moim osobistym zdaniem nie po to piwo stworzono. Tak więc oddaję się degustowaniu różnych marek piwa, do których mam dostęp, pomijając te tanie piwa koncernowe, które niską cenę zawdzięczają niskiej jakości i bezwyrazowości (Tyskie, Lech, Żubr, Harnaś, Tatra itp.). Mam już swoją skromną kolekcję butelek po skonsumowanych piwach, które trzymam za szkłem w witrynie :)
Dzisiaj nabrałem ochotę na spróbowanie kolejnych dobrych piw i, przeglądając półki, natrafiłem na znajomą nazwę: browar Amber. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać i zakupiłem dzisiaj dwa piwa z ich oferty, a mianowicie Pszeniczniaka i Grand Imperial Portera.


Czy jestem zadowolony z jakości piw? Czy spełniły oczekiwania początkującego piwosza? Przekonajmy się.

Oczywiście degustację, zgodnie z regułą, zacząłem od piwa lżejszego, więc jako pierwszy na tapetę poszedł Pszeniczniak.

Pszeniczniak

Browar: Amber
Styl: Hefe-Weizen
Zawartość alk.: 5,2% obj.
Ekstrakt: 12,1° Blg.

Niefiltrowane, pasteryzowane.

Do zakupu w sumie zachęcił mnie fakt, że miałem do czynienia z piwem pszenicznym, a dodatkowym aspektem wpływającym na decyzję była bardzo ładna butelka: nalepkę zastąpiono żółto-białą wytłoczką. Sam kolor napisów na odwrocie sprawia wrażenie, jakbyśmy patrzyli na biały napis przez okulary do jazdy nocnej z żółtymi szkłami. Idealnie pasuje do stylu piwa. Ale teraz przejdźmy do samej zawartości. Otwieram butelkę i wącham szyjkę: pierwszym aromatem, jaki wychwytuję są nuty drożdżowe. Tak, zdecydowanie czuję drożdże. Zupełnie, jakbym wąchał już dobrze sfermentowane wino z winogron lub jabłek. Po chwili dopiero poczułem lekki aromat goździków. Przelewam piwo do kufla: piana bardzo obfita i długotrwała. Pięknie osadza się na ściankach. Kolor słomkowy, wpadający w cytrynowy żółty. Piwo zgodnie ze stylem mętne :)
Jeśli chodzi o smak: nie jest tragicznie, ale też nie zaskakuje. Piwo jest dosyć smaczne, jednak znowu przeważają nuty drożdżowe z lekkim akcentem goździków. Piwo kwaskowe. I chyba czuję lekkie nuty alkoholowe, co jest dziwne, gdyż ekstrakt nie był wzmacniany żadnymi dodatkami niesłodowanymi, ale może po prostu jestem na tym punkcie przewrażliwiony.
To, co jest główną wadą piwa, to niezgodność ze stylem, jeśli chodzi o smak i aromat. Charakterystyczną cechą Hefe-Weizena są nuty goździkowo-bananowe, a ja w Pszeniczniaku, zabijcie mnie, za nic nie wyczuwam bananów. Jeśli już miałbym określić posmak Pszeniczniaka, to bliżej mu do sfermentowanych, zielonych jabłek niż do banana.
Ostatecznie piwo nie najgorsze, jednak nie jest moim ulubieńcem. Czy Grand Imperial Porter ochroni honor browaru?

Grand Imperial Porter

Browar: Amber
Styl: Porter bałtycki
Zawartość alk.: 8% obj.
Ekstrakt: 18,1° Blg.

Zacznijmy od tego, że porter bałtycki, jako tako z porterem angielskim ma mało wspólnego, za wyjątkiem barwy, czyli użycia słodów ciemnych. Ale wróćmy do konkretów. Otwieram butelkę: zdecydowanie czuję aromaty słodowe i czekoladę, zapowiada się nieźle. Nalewam do kufla – piana jest obfita i ładnie się osadza na ściankach, ale mogła by moim zdaniem być odrobinę trwalsza. Samo piwo ma barwę czarno-rubinową. Jeśli miałbym ją do czegoś porównać, to chyba najbliżej będzie do koloru coca-coli, tylko trochę ciemniej. Niestety, nie posiadam w domu sniftera, który byłby bardziej odpowiedni do tego piwa, dlatego GIPa również degustowałem w wysokiej szklance do piwa sesyjnego.
Jeśli chodzi o walory smakowe, to zdecydowanie nie jestem amatorem intensywnej goryczki słodów palonych, jednak postaram się być tutaj obiektywny. Pierwszą rzeczą, jaką można wyczuć po spróbowaniu piwa, jest słodowość i karmel – Gran Imperial Porter cechuje się dosyć wysoką słodyczą. Po smaku słodkim dociera do nas najintensywniejszy walor porteru bałtyckiego – gorycz pochodząca od ciemnych słodów palonych. No, tutaj właśnie wkracza ten element, który nie jest moim ulubionym, bo chociaż lubię gorzkie napoje pokroju mocnej zielonej herbaty czy yerbamate, to gorycz ze słodów palonych jest dla mnie zbyt intensywna i dosyć zalegająca, jednak wydaje mi się, iż okres 'zalegania' tej goryczki jest typowy dla stylu, dlatego nie jest to wadą GIPa, a jedynie rzeczą, za którą ja subiektywnie nie przepadam. Ostatecznie po posmaku słodów palonych dociera do nas aromat chmielu i kawy.
W porównaniu do Pszeniczniaka, Grand Imperial Porter spisał się dużo lepiej. Zachowuje cechy typowe dla porteru bałtyckiego (no, może  za wyjątkiem aromatu orzechów, którego ja osobiście nie wyczułem, ale moim zdaniem to już nie jest aż takie duże odstępstwo), więc co do stylu nie można mieć zastrzeżeń.

Cóż, myślę, że na dzisiaj to będzie wszystko. Mam nadzieję, że zbytnio was nie zanudziłem i nie zraziłem swoją, może nie do końca dokładną, opinią. Jak już wspomniałem na początku, dopiero od niedawna interesuję się degustowaniem porządniejszych piw oraz sensoryką, dlatego moja ocena może nieco odbiegać od odczuć waszych lub innych piwoszy. W każdym razie chciałem się podzielić swoimi wrażeniami z szerszą grupą odbiorców :)

Jeśli chodzi o same piwa, to ich cena za pół litra mieści się w granicach pięciu złotych. Ja dokonałem ich zakupu dzisiaj (tj. Piątek 11 kwietnia) w Kauflandzie, jednak nie przypominam sobie, bym je tam widział wcześniej, więc możliwe, iż jest to u nich oferta limitowana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz