czwartek, 28 sierpnia 2014

Zapierające dech w piersiach spotkanie z samobieżnym shotgunem – ANALizujemy: Geneza nowego świata cz.1

Naxster nie miał zbytniej ochoty analizować pierwszego rozdziału. Może później dorzuci gościnnie swoje trzy grosze, a ja przedstawiam wam kolejne perypetie naszych niedojdów.
Adres opka: http://opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=77328


Jedziemy już dobre 5 godzin. Zgaduję, że nadal jadą w silniku. Ciekawe ile razy zdążyli w tym czasie minąć miskę olejową.
Benzyny zaczyna brakować,a Alicja czasem musi stanąć,ponieważ ma chorobę lokomocyjną.
Żeby w samochodzie nie panowała cisza zaczęłam opowiadać całą historię,która wydażyła się przed miasteczkiem.
Bo przecież nic tak nie poprawia nastroju wśród ocalałych z jakiejś katastrofy jak jej wspominanie.

[Flashback no Jutsu]

-Razem z Dimitrjim siedzieliśmy w moim domu,kiedy nagle usłyszeliśmy syreny radiowozów policyjnych oraz straży pożarnej.Włączyłam telewizor z nadzieją,że będą mówil, co się stało.
Bo przecież prawdopodobieństwo, że będą mówić w telewizji o lokalnych problemach na jakimś zadupiu od razu w chwili interwencji, jest bardzo wysokie.

Mówiono,że w jednym z Amerykańskich laboratoriów prowadzono badania na ludziach chorych na raka mózgu.Na początku wszystko było dobrze,a naukowcy byli prawie przekonali,że po tylu latach wynaleźli lekarstwo na raka,lecz pacjent,który był jednym z "królików doświadczalnych" i zaczął zdrowieć nagle ku zdziwieniu naukowców, którzy najwidoczniej studiowali medycynę na uczelni nicztego w mieście niewiadomogdzie na planecie nigdytamniepojadę zmarł w nocy 11 sierpnia.
Kiedy pielęgniarka przyszła do niego widziała go stojącego w kącie.Plecami do niej.
No bo zmarł. Logiczne.

Chwyciła go za ramię a on ją zaatakował i ugryzł ją w szyje. Obydwie. -Tak po prostu-Opowiadałam dalej.
-kiedy trzej naukowcy chcieli powstrzymać "zmarłego" pacjenta zza pleców Swoich pleców czy tego pacjenta? o.O A może za plecami mieli jeszcze innego pacjenta, którego trzeba było powstrzymać! zaatakowała ich pielęgniarka.-Mówiłam z miną jakbym zobaczyła ducha.
A myślałem, że z naszym NFZetem jest tak źle, a tu proszę! Pielęgniarka nie pozwala znęcać się nad pacjentem.

-Wtedy choroba się rozprzestrzeniła.Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na Dimitrjego.Byłam zszokowana.-Mówiłam dalej.

Nagle samochód zatrzymał się.
Tak sam z siebie... Bo samochody często tak robią.

przed nami stała grupka trupów.Bertram zaczął szukać czegoś w kieszeniach swoich spodni.
Wyjął scyzoryk,co prawda mało przydatny w takich spawach,gdyż jednym małym scyzorykiem nie załatwi się siedmiu trupów...
Co innego, gdyby to byli żywi ludzie. Wtedy Bertram poradziłby sobie uzbrojony jedynie w zapałkę i gumkę recepturkę.

Oprócz scyzoryka Bertrama nie mieliśmy żadnej broni. Za wyjątkiem gaśnicy, która – jak zgaduję – była pod siedzeniem kierowcy, oraz – być może – lewarka lub kluczy, które niektórzy wożą w bagażniku. Zaczęliśmy się rozglądać po samochodzie w oczekiwaniu,że znajdziemy coś przydatnego.
Trupy były zajęte jedzeniem jak się nie mylę sarny,trudno było rozpoznać,bo ciało było zakrwawione i poszarpane.Nie zwracały na nas uwagi. Wszyscy się baliśmy i nie wiedzieliśmy co mamy zrobić w takiej sytuacji.
W gaz, debile, póki mają na was wywalone!

Pewnie najrozsądniejszym pomysłem byłaby po prostu ucieczka z samochodu,
Żródło: Flickr
ale było tam zbyt dużo potrzebnych rzeczy oraz jedzenia.
Albowiem jedzenie do potrzebnych rzeczy się nie zalicza.

Po prostu nie mogliśmy tego stracić.
Zapadła cisza...Moje oczy przeszły na nogi.
Oczy przemieszczające się po całym ciele nie są czymś normalnym. Powinnaś skonsultować się z lokalnym szamanem lub wyrocznią.

Nagle na mojej twarzy zabłysną szelmowski uśmiech.
Tak nagle, że aż sama byłam nim zaskoczona.

Okazało się,że pod siedzeniem znajdował się niewielki pistolet,jak się nie mylę jest to Walther CP99 Compact 4.5 mm BoCHaterka sugeruje, że wcześniej był innym pistoletem?
Mój tata kiedyś kolekcjonował pistolety.Oczywiście miał na nie pozwolenie. Dziękujemy za tę jakże potrzebną nam w zrozumieniu dalszej fabuły informację, ale myślałem, że akcja dzieje się w USA, skoro epidemia dosięgła bohaterów tak szybko, a tam przecież nie jest potrzebne pozwolenie na broń.

Wyjęłam pistolet zza nóg i pokazałam go Dimitrjemu.
On sprawdził magazynek.Zostały trzy naboje,nie starczy na wszystkie trupy.
Gratuluję dedukcji.

Nagle przyszło mi do głowy,że w bagażniku mogły być bronie,musiały być!
Mój pomysł jest taki,Ktoś musi czymś zająć trupy a ja zajrzę do bagażnika.Pomysł był dosyć dobry,co prawda można było wymyślić lepszy,ale nie mieliśmy dużo czasu.
Do odciągnięcia uwagi trupów zgłosili się Dimitrji i Ben.
Na początku Alicja zaprzeczała,ale udało się ją namówić.
A wyglądało to tak:
– No daj spokój! Daj mie iść na te zambie, będzie swag.
– Ok, #yolo.

Trupy były jakieś 30 metrów przed nami.W końcu wyszliśmy z samochodu.Zostali tylko Alicja i Bertram.
Trupy usłyszały otwierające się drzwi samochodu,mają wyostrzone zmysły,ale są bardzo wolne,co daje nam dodatkowy czas.
I skoro są takie wolne, że przejście tych trzydziestu metrów zajęłoby im dobrą minutę, jak nie dłużej, to zdecydowaliście się nie przejechać szybko obok nich, bo...?

Szybko pobiegłam do bagażnika i otworzyłam go.
Stały tam duże kartony,bardzo ciężkie kartony...
Idealne, jeśli waszym przeciwnikiem byłaby Hanka Mostowiak.

Było słychać dwa strzały,a broni nigdzie nie było. Moja wiedza o tym,że przeze mnie mogą zginąć dobrzy ludzie prowadziła mnie w strach, a strach prowadził do gniewu, gniew do nienawiści, a nienawiść prowadziła do cierpienia... który nie dał mi się skoncentrować nad szukaniem broni.
Wredna Bronia nigdy nie wiedziała, kiedy jest odpowiednia pora na zabawę w chowanego.

Zostało mi ostatnie pudło.Pudło z ubraniami.
zaczęłam Wyrzucać wszystko z kartonu.Usłyszałam ostatni strzał.
Zobaczyłam co się dzieje,na Dimitrjego i Bena idą cztery trupy.
Odkrywam ostatni materiał.
słyszę krzyk.
Dimitrji walczył z Trupem.Już prawie go ugryzł. Dzielny ten DimitrJI, skoro próbował ugryźć atakującego go zombie.
Nagle słychać było tylko jeden,głośny strzał.
Później po kolei trzy strzały.
Przecież w pistolecie, który dała DimitJIemu, były tylko trzy naboje. To kto teraz strzelał? No, chyba że to zombiakom strzelało w kolanach, bo wirus wspomagał także rozwój osteoporozy.

Znalazłam Shotgun'a.
Aha. Więc... to ta strzelba wyszła z bagażnika i sama zaczęła strzelać? Bo nic innego z tekstu nie wynika.

Podbiegłam do Dimitjrgo i przytuliłam go.
Byliśmy zszokowani.Nie wiem kto bardziej,ja czy Dimitrji.
I ani słowa o tym, by to nasza Maryśka strzelała, więc faktycznie mieliśmy do czynienia z shotgunem, który miał własną wolę.

Wiem,że takich sytuacji będzie więcej... Kolejny jasnowidz czy co?
Odciągnęliśmy trupy na pobocze i pojechaliśmy dalej.W samochodzie wszyscy zaczęli się głośno śmiać. Bo tuż po przetrwanym ataku mózgożerczych zombie każdy śmiałby się jak pojebany. Chcieliśmy się śmiać,to zatrzymywało u nas lęk i pozwalało poczuć się znowu jak człowiek przed apokalipsą.Wtedy wszyscy się śmiali,słuchali muzyki,po prostu żyli.
Za wyjątkiem mieszkańców Sosnowca.

Teraz nie można tak powiedzieć o wszystkich.
Po jakiejś godzinie w oddali zobaczyliśmy farmę,aż tu nagle samochód stanął.Benzyna się skończyła...
Dalej musieliśmy iść na pieszo.Podeszliśmy więc do bagażnika.Dimitrji wziął najwięcej.Wsadził jedzenie do swojej torby,następnie ja i Alicja wzięłyśmy kartony z Ubraniami,Ben wziął rzeczy dla dziecka a Bertram jakieś inne szpargały.
Znaleziony wcześniej shotgun mający własną wolę natomiast nie wziął nic. Leń śmierdzący.

Woleliśmy wziąć wszystko,bo kto wie,może to się kiedyś przydać.
Zaczęliśmy więc iść w stronę farmy.Nie myśleliśmy kogo,albo co tam możemy spotkać.
Byliśmy coraz bliżej farmy.Widzieliśmy ogrodzenie,było dosyć spore.
Stanęliśmy pod metalową bramą.Rozsunęła się klapa w bramie i ujrzeliśmy oczy jakiegoś mężczyzny.
Przepytał nas podstawowymi Pytaniami "Jak się nazywacie","skąd jesteście" itd.
Na wszystko odpowiedzieliśmy,potem wpuścili nas do środka.
Brama była zamykana na cztery potężne zamki.Wokoło Postawione było półtora metrowe ogrodzenie,które było zabezpieczone ostrymi kolcami.
Na terenie był sad oraz miejsce uprawne,była woda oraz zwierzęta farmerskie Czyli takie, które razem z farmerem uprawiały rolę? takie jak:krowy,świnie i konie.
Nagle z budynku wyszła pewna kobieta.
Ja i Dimitrji zaczęliśmy się śmiać ze zdziwienia,myśleliśmy,że ona nie żyje...
Tak naprawdę okazało się, że ona faktycznie nie żyje. Wtedy zaczęli śmiać się jeszcze bardziej.


No i cóż, moi kochani, to chyba na tyle z przygód naszej Maryśki Zuzanny przy boku odważnego DimitrJI i jego chłopaka, gdyż wydaje nam się, że aŁtoreczka się spłoszyła :)

2 komentarze:

  1. Walther CP99 Compact 4.5 mm? :D
    Przecież to wiatrówka... Powodzenia w obronie przed czymś więcej niż mysz zombie (może w następnym odcinku?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może. Póki co aŁtorka nie daje znaku życia odkąd wrzuciła te dwa teksty na serwis opowiadania.pl

      Usuń